Skrzaty na noc szły spać
dział: Solanki / dodano: 05 - 05 - 2022
Jeszcze kilkanaście lat temu niemal każdy kuracjusz, ale też wielu mieszkańców Inowrocławia, szczególnie tych z dziećmi, zatrzymywało się obok jednego z domów niedaleko kładki pakoskiej. To było królestwo Mieczysława Stachowiaka, którą chętnie dzielił się z innymi.
Jeszcze w 2008 roku przy ul. Narutowicza było miejsce niepasujące do ponurego wówczas otoczenia, odrapanych kamienic, śmietników stojących przy ulicy i pomazanego sprayami przystanku autobusowego. Był to przydomowy ogródek, w którym znajdowały się kolorowe krasnale i inne figurki oraz mnóstwo kwiatów.
- Nawet Niemcy, którzy kurują się w „Energetyku” mnie odwiedzali, a nawet dzwonili pytać, co słychać. Siadają sobie na ławce w ogrodzie, żona robi herbatę lub kawę, a do sklepu obok skoczy się po ciastko – opowiadał emeryt, twórca tej kolorowej oazy.
Niemal obruszał się, gdy proponowano mu, aby wystawił puszkę na zakup kolejnych krasnali. Twierdził, że swój ogródek ozdabia dla miasta i ludzi go odwiedzających. Zupełnie za darmo.
- Niektóre figurki przywiózł syn z Warszawy. Inne zostały kupione. Kosztują po 100-160 złotych. Na noc trzeba je zabierać, bo kradną. Są też mali chuligani. Bociana rzucali kamieniami i stłukli – opowiadał w 2008 roku pan Mieczysław.
Wykonał on nawet figurę szybu kopalnianego ze stojącym obok na baczność górnikiem. Prosił go o to kolega, który pracował kiedyś w kopalni i argumentował, że pamięć o niej w mieście powoli zamiera.
Jeszcze w 2008 roku przy ul. Narutowicza było miejsce niepasujące do ponurego wówczas otoczenia, odrapanych kamienic, śmietników stojących przy ulicy i pomazanego sprayami przystanku autobusowego. Był to przydomowy ogródek, w którym znajdowały się kolorowe krasnale i inne figurki oraz mnóstwo kwiatów.
- Nawet Niemcy, którzy kurują się w „Energetyku” mnie odwiedzali, a nawet dzwonili pytać, co słychać. Siadają sobie na ławce w ogrodzie, żona robi herbatę lub kawę, a do sklepu obok skoczy się po ciastko – opowiadał emeryt, twórca tej kolorowej oazy.
Niemal obruszał się, gdy proponowano mu, aby wystawił puszkę na zakup kolejnych krasnali. Twierdził, że swój ogródek ozdabia dla miasta i ludzi go odwiedzających. Zupełnie za darmo.
- Niektóre figurki przywiózł syn z Warszawy. Inne zostały kupione. Kosztują po 100-160 złotych. Na noc trzeba je zabierać, bo kradną. Są też mali chuligani. Bociana rzucali kamieniami i stłukli – opowiadał w 2008 roku pan Mieczysław.
Wykonał on nawet figurę szybu kopalnianego ze stojącym obok na baczność górnikiem. Prosił go o to kolega, który pracował kiedyś w kopalni i argumentował, że pamięć o niej w mieście powoli zamiera.