10 sierpnia minęło 36 lat...
dział: / dodano: 16 - 08 - 2022
To historia znana dobrze starszych
mieszkańcom, do której wracamy jednak, bo warto, aby pamiętali o niej
młodzi. To historia o tym jak mała miejscowość, której nie kojarzył
wcześniej prawie nikt, nagle znalazła się na futbolowej mapie Polski.
To wreszcie historia o tym, że jak się naprawdę chce, to można
dokonywać rzeczy wielkich. Udowodnili to 36 lat temu piłkarze oraz
działacze Notecianki, którzy awansowali do III ligi. I to nie takiej
dzisiejszej trzeciej ligi, która tak naprawdę jest czwartą…
Aby udało się osiągnąć sukces w piłce nożnej, w tym samym miejscu i czasie musi dojść do spełnienia kilku warunków. Po pierwsze, musi być utalentowane futbolowe pokolenie i takie na początku lat 80. w Pakości zaczęło się krystalizować. Po drugie, musi być mentor, który tymi młodziakami odpowiedzialnie pokieruje i takim człowiekiem okazał się trener Janusz Gulewicz. Po trzecie, muszą być dobre warunki do grania. Tych akurat w Pakości nie było, ale brak ten niwelował zapał zawodników.
Jeszcze wiosną 1986 r. była w gminie grupa osób, które w awans nie wierzyły. - Gdzie tam małej Pakości do rywalizacji z takimi gigantami jak Goplania, Elana czy Stoczniowiec. Zjedzą nas – mówili i było w tym trochę racji.
Piłka nożna należała w tamtym okresie do dużych ośrodków. Gdy tylko w jakimś mniejszym klubie pojawiał się utalentowany zawodnik, natychmiast oferowano mu lepszą pracę i mieszkanie. Niewielu było takich, którzy by tak smacznej jak na owe czasy ofercie się oparli. Jeśli byli to stosowano „darmowy środek przymusowy”. Delikwenta zwyczajnie powoływano do wojska.
Noteciance udawało się jednak zatrzymywać swoich piłkarzy w klubie. Jedynym i jednym z najbardziej utalentowanych, któremu zgodzono się na odejście, był bramkostrzelny Ryszard Babiarz. Ten transfer odbijał się zresztą w Pakości czkawką po awansie.
Jednak nawet bez Babiarza grającego w bydgoskim Chemiku, podopiecznym Janusza Gulewicza udawało się utrzymywać fotel lidera w okręgówce. Decydujący mecz, który zaważył o awansie, Notecianka rozegrała w Bydgoszczy z BKS-em, który miał 3 pkt. straty do lidera i wciąż apetyt na wyprzedzenie lidera.
Według niektórych kibiców, na stadionie BKS Bydgoszczy mogło zjawić się nawet blisko 1000 kibiców z Pakości! W kasie zabrakło biletów. Notecianka nie czuła się więc obco w Bydgoszczy, miała bowiem zapewniony żywiołowy doping.
Trener Janusz Gulewicz dokonał w tym meczu nieoczekiwanej zmiany w ustawieniu, desygnując do ataku obrońcę Fortunę. Okazała się ona trafiona. Fortuna był wyróżniającym się graczem i współautorem drugiej bramki. W 9 min. Stachowiak uzyskał prowadzenie dla Notecianki, strzelając z ostrego kąta. W 30 min. na boisko wszedł Kosmala. I od tego czasu do końca pierwszej połowy BKS miał dużą przewagę w polu. Udokumentowana ona została strzeleniem gola w 35 min. Jeden z kontrataków gości o mało co nie zakończył się prowadzeniem, ale Antczak z bliskiej odległości posłał piłkę obok słupka.
Druga połowa upłynęła pod znakiem wyrównanej gry, ale momentami z lekką przewagą BKS. Notecianka okazała się jednak dojrzałym zespołem. Na 8 min. przed końcem spotkania Grupa zainicjował rajd, minął pomocnika oraz obrońcę i wykorzystał sytuację sam na sam z bydgoskim bramkarzem. Na zdominowanych przez pakościan trybunach wybuchł szał radości. Już wtedy zewsząd nadsyłano gratulacje, a w kolejnym meczu pakościanie je zmaterializowali, wygrywając 1:0 z Orkanem Lubaszcz po golu Wojciecha Dąbrowskiego w końcówce meczu. Na 3. kolejki przed końcem rozgrywek mieli już taką przewagę, że nikt nie był w stanie odebrać im III ligi.
Oto skład zespołu z tego meczu: Kosiada, Szot (80, Dąbrowski), Bednarek, Kuliński, Janiszewski, Kuflewicz, Woźniak (51, Rygielski), Grupa, Stachowiak, Fortuna, Antczak.
Z okazji awansu władze gminy ufundowały również piłkarzom sprzęt sportowy wartości około 240 tys. zł. Prezes Henryk Demby zapewnił z kolei, iż piłkarze włożą maksimum pracy, aby godnie reprezentować Pakość w szeregach III ligi.
Oto skład zespołu, który wywalczył awans do III ligi: Wojciech Kosiada, Zygmunt Groń, Kazimierz Janiszewski, Jarosław Bednarek, Waldemar Kuflewicz, Grzegorz Szot, Piotr Fortuna, Tadeusz Grupa, Ryszard Stachowiak, Janusz Woźniak, Dariusz Rygielski, Piotr Antczak, Zbigniew, Kuliński, Wojciech Dąbrowski, Bogdan Włoch, Dariusz Fryda, Sławomir Lewandowski i Wiesław Bojanowski. Prezesem klubu był Henryk Demby, kierownikiem drużyny Marian Malinowski. Trenerem zespołu był Janusz Gulewicz, a jego asystentem i drugim trenerem - Eugeniusz Bednarek.
Życzenia i gratulacje z okazji awansu Notecianki do III ligi nadesłali: Gwiazda Bydgoszcz, Goplania Inowrocław, Zagłębie Bielawy, Kujawianka Strzelno, Wielim Szczecinek, Cuiavia Inowrocław, Noteć Mątwy, Dąb Barcin, Brda Bydgoszcz, Tucholanka Tuchola, Czarni Nakło, Cukrownik Tuczno, Unia Janikowo, Chojniczanka, Gopło Kruszwica, Zjednoczeni Trzemeszno, LZS Inowrocław, LZS Cieślin.
Gdy tylko minęła euforia związana z sukcesem, znawcy tematu rozpoczęli poszukiwanie wsparcia, zwłaszcza finansowego. Wiadome było, że przejście z ligi okręgowej do III to dla Pakości niewyobrażalny przeskok, na który trzeba więcej środków oraz lepszej bazy.
- Powinniśmy jakoś dać sobie radę - twierdził Marian Malinowski, sekretarz klubu i kierownik pierwszej drużyny. - Największą pomoc otrzymujemy od naszego patrona, Kujawskich Zakładów Przemysłu Lniarskiego „Linum”, którego dyrektor ds. technicznych Henryk Demby, jest prezesem Notecianki. Corocznie, podczas obozów szkoleniowych korzystamy z ośrodka wczasowego zakładu w Ostrowie Starym koło Powidza. Na zakup sprzętu sportowego naczelnik miasta i gminy Ryszard Jagodziński, przeznaczył ponad pół miliona zł, więc przynajmniej ten problem mamy z głowy. Jedno jest pewne, ceny biletów wstępu na mecze podwyższymy z 50 na 100 zł, więc może uda się wyciągnąć do 30 tys. zł z jednego spotkania – wyliczał latem 1986 r. w jednym z wywiadów kierownik, który dziś jest patronem stadionu w Pakości.
Po awansie w na stadionie Notecianki przeprowadzono generalny remont. Wykonano pomieszczenie dla sędziów z prysznicem i umywalką, położono płytki ceramiczne i boazerię w szatni gości, a także zamontowano nowy piec centralnego ogrzewania, aby jak najlepiej przyjąć drużyny przyjezdne.
Po awansie w Pakości liczono, że niektóre niedociągnięcia będą stanowiły atut beniaminka. Za taki uznawano jedno z najmniejszych w lidzie boisk, liczące 100 na 64 metry. Ponadto nawierzchnia przypominała bardziej klepisko, niż murawę.
- Drużyna jest młoda, ambitna. Czeka ją wyższy stopień piłkarskiego wtajemniczenia. Z pewnością chłopcy nieraz zapłacą frycowe, ale jedno nie podlega dyskusji - będą walczyć o każdą piłkę i tanio skóry nie sprzedadzą. Największą naszą bolączką jest brak trybun. Tych kilkanaście ławek nie pomieści wszystkich chętnych obejrzenia meczów, a na doping kibiców bardzo liczymy – mówił drugi trener Notecianki Eugeniusz Bednarek.
- Pracuję jako magazynier w Spółdzielni Produkcyjno-Rolniczej w Kościelcu i żartobliwie można powiedzieć, że już 12 lat… uciekam z pracy. Przecież dla mnie jednego trener nie zmieni godzin zajęć. Różnie muszę więc kombinować. Co prawda mam nienormowany czas pracy, ale mimo to mogę podpaść, a nikt tego nie lubi – opisywał realia piłkarz, Piotr Fortuna. - - Najważniejsze to w pierwszym sezonie utrzymać się w gronie III-ligowców – oceniał kapitan drużyny i jednocześnie wiceprezes klubu Tadeusz Grupa.
Ciekawe były wypowiedzi kibiców, które pojawiały się w lokalnej prasie. Czasem zabawne, ale z których przebijała wiara w zawodników, którzy awans wywalczyli.
Pewne było więc, że kibice w Pakości będą wspierać beniaminka III ligi z całych sił. Przecież mecze były w latach 80. jedną z nielicznych rozrywek w miasteczku.
- Nie mamy nawet porządnego kina. Do niedawna przyjeżdżało objazdowe, lecz teraz można tylko czasem obejrzeć film porno na video za 150 zł. Dlatego nasze władze muszą zrobić wszystko, aby przynajmniej w Pakości utrzymać III ligę. My ze swojej strony obowiązkowo pomożemy. „Linum”, „Noteć”, Gees, Ludkowo, w żwirowni też 200 chłopa pracuje. Każdy coś dołoży na swój klub – deklarowali w jednym z gazetowych reportaży opublikowanych po awansie.
Z awansem naszej drużyny zbiegły się zmiany w przepisach, jak później czas pokazał, zgubne dla maluczkich, korzystne dla potentatów. Otóż wprowadzono zapis, że za zwycięstwo różnicą 3 goli zwycięskiej drużynie przyznawano 3 punkty, a przegranej odejmowano 1.
W drużynie po awansie nie doszło do żadnych zmian kadrowych. Barw klubu w krajowych rozgrywkach mieli bronić ci sami zawodnicy, którzy tam awansowali. - Wprawdzie prowadzono pewne rozmowy, ale nie przyniosły one konkretnych efektów – czytamy w lokalnej prasie.
Równolegle trwały bardzo kosztowne, jak na tak ubogi klub, przygotowania organizacyjne do sezonu. - Zdając sobie doskonale sprawę z ubóstwa, mierzyliśmy zamiary na możliwości. Trzeba było przede wszystkim uczynić wszystko, by piłkarskie władze zweryfikowały nam obiekt do rozgrywek. Poddaliśmy więc konserwacji jedyną płytę boiska, wydzieliliśmy szatnie dla sędziów i zawodników obu drużyn, dokonaliśmy remontu kotła ciepłej wody. Wszystko to odbywało się w czynie społecznym przy wydajnej pomocy miejscowych przedsiębiorstw, a zwłaszcza zakładu opiekuńczego „Linum” - mówił prezes Henryk Demby.
Wreszcie nadeszła wyczekiwana niedziela, 10 sierpnia 1986 r., godzina 17.00. Do Pakości przyjechał zespół ze Szczecinka, znacznie bardziej doświadczony w III-ligowych bojach. Już na godzinę przed meczem gromady kibiców szły na stadion. - Maszerowały całe rodziny, tak jakby możliwość obserwowania miejscowych futbolistów była w to pogodne, niedzielne popołudnie jedyną pożyteczną rozrywką dla pakościan – opisywała Gazeta Pomorska.
- A dziwi się pan, redaktorze? Spodziewamy się dziś około 4 tysięcy kibiców. Gdy zdobywaliśmy awans z ligi okręgowej, było ich jeszcze więcej. Przecież to dla nich jedyna tutaj rozrywka. W Pakości nawet normalnego kina nie ma – wyjaśniał Marian Malinowski.
Bilety na pierwszy mecz w III lidze kosztowały 100 zł, a dzieci i młodzież do lat 15 miały wstęp wolny. Na 45 minut przed spotkaniem ławki zaczęły się wypełniać. - Nieco podchmieleni chłopcy, ale tez i panowie, co chwila intonowali refreny znanych „stadionowych” piosenek – czytamy w reportażu poświęconemu inauguracji. Piłka przed meczem została zrzucona z samolotu.
Niestety, inauguracja rozczarowała 4-tysięczny tłum kibiców w Pakości. Wielim wygrał 2:0 będąc zespołem dojrzalszym, lepiej przygotowanym taktycznie i pod względem techniki indywidualnej poszczególnych zawodników.
- Drużyna Notecianki przystępowała do tego meczu mocno stremowana, co bardzo odbiło się na postawie gospodarzy. Obie bramki były właśnie efektem dużego obciążenia psychicznego podopiecznych trenera Janusza Gulewicza – oceniała Gazeta Pomorska.
Po przerwie Notecianka zagrała już śmielej, ale nie udało się zdobyć choćby gola honorowego. Najbliżej tego był Stachowiak, ale piłka po jego uderzeniu z ponad 25 metrów trafiła w poprzeczkę. Kibice opuszczali więc stadion zawiedzeni.
- Ciężko będzie naszym się utrzymać w lidze. Różnice w poziomie są aż nadto widoczne – komentowali wychodzący ze stadionu kibice, których zachowanie oceniono jednak jako wzorowe. Nie było wulgarnych okrzyków, a udane akcji z obu stron kwitowano oklaskami.
Skład Notecianki z meczu z Wielimem: Kosiada, Szot (46, Kuflewicz), Bednarek, Janiszewski, Kuliński, Woźniak, Fortuna, Grupa, Stachowiak (60, Dąbrowski), Rygielski, Antczak.
Później było raz lepiej, raz gorzej. Częściej jednak Notecianka przegrywała, a po słabej jesieni nie udało się jej odbić wiosną na tyle, aby utrzymać się w III lidze. Pakość z ogólnopolską klasą rozgrywkową pożegnała się jednak z honorem, a wszyscy oceniali zgodnie, że gdyby Notecianka posiadała w ataku typowego egzekutora, zapewne by się utrzymała.
- Zrobili wszystko, na co było ich stać. Grająca w swoim normalnym składzie z okresu występów w lidze okręgowej, pozbywając się nawet swojego najlepszego napastnika, po „uregulowaniu frycowego”, grała ambitnie nawet z najlepszymi i wstydu nam nie przyniosła. Zdobyła natomiast dużo: sporo doświadczenia, rutyny, nowe umiejętności – oceniał redaktor Henryk Lewicki z Gazety Pomorskiej.
Artykuł ukazał się w Wiadomościach Pakoskich
Aby udało się osiągnąć sukces w piłce nożnej, w tym samym miejscu i czasie musi dojść do spełnienia kilku warunków. Po pierwsze, musi być utalentowane futbolowe pokolenie i takie na początku lat 80. w Pakości zaczęło się krystalizować. Po drugie, musi być mentor, który tymi młodziakami odpowiedzialnie pokieruje i takim człowiekiem okazał się trener Janusz Gulewicz. Po trzecie, muszą być dobre warunki do grania. Tych akurat w Pakości nie było, ale brak ten niwelował zapał zawodników.
Nie wszyscy wierzyli
Jeszcze wiosną 1986 r. była w gminie grupa osób, które w awans nie wierzyły. - Gdzie tam małej Pakości do rywalizacji z takimi gigantami jak Goplania, Elana czy Stoczniowiec. Zjedzą nas – mówili i było w tym trochę racji.
Piłka nożna należała w tamtym okresie do dużych ośrodków. Gdy tylko w jakimś mniejszym klubie pojawiał się utalentowany zawodnik, natychmiast oferowano mu lepszą pracę i mieszkanie. Niewielu było takich, którzy by tak smacznej jak na owe czasy ofercie się oparli. Jeśli byli to stosowano „darmowy środek przymusowy”. Delikwenta zwyczajnie powoływano do wojska.
Noteciance udawało się jednak zatrzymywać swoich piłkarzy w klubie. Jedynym i jednym z najbardziej utalentowanych, któremu zgodzono się na odejście, był bramkostrzelny Ryszard Babiarz. Ten transfer odbijał się zresztą w Pakości czkawką po awansie.
Największy wyjazd w historii
Jednak nawet bez Babiarza grającego w bydgoskim Chemiku, podopiecznym Janusza Gulewicza udawało się utrzymywać fotel lidera w okręgówce. Decydujący mecz, który zaważył o awansie, Notecianka rozegrała w Bydgoszczy z BKS-em, który miał 3 pkt. straty do lidera i wciąż apetyt na wyprzedzenie lidera.
Według niektórych kibiców, na stadionie BKS Bydgoszczy mogło zjawić się nawet blisko 1000 kibiców z Pakości! W kasie zabrakło biletów. Notecianka nie czuła się więc obco w Bydgoszczy, miała bowiem zapewniony żywiołowy doping.
Trener Janusz Gulewicz dokonał w tym meczu nieoczekiwanej zmiany w ustawieniu, desygnując do ataku obrońcę Fortunę. Okazała się ona trafiona. Fortuna był wyróżniającym się graczem i współautorem drugiej bramki. W 9 min. Stachowiak uzyskał prowadzenie dla Notecianki, strzelając z ostrego kąta. W 30 min. na boisko wszedł Kosmala. I od tego czasu do końca pierwszej połowy BKS miał dużą przewagę w polu. Udokumentowana ona została strzeleniem gola w 35 min. Jeden z kontrataków gości o mało co nie zakończył się prowadzeniem, ale Antczak z bliskiej odległości posłał piłkę obok słupka.
Druga połowa upłynęła pod znakiem wyrównanej gry, ale momentami z lekką przewagą BKS. Notecianka okazała się jednak dojrzałym zespołem. Na 8 min. przed końcem spotkania Grupa zainicjował rajd, minął pomocnika oraz obrońcę i wykorzystał sytuację sam na sam z bydgoskim bramkarzem. Na zdominowanych przez pakościan trybunach wybuchł szał radości. Już wtedy zewsząd nadsyłano gratulacje, a w kolejnym meczu pakościanie je zmaterializowali, wygrywając 1:0 z Orkanem Lubaszcz po golu Wojciecha Dąbrowskiego w końcówce meczu. Na 3. kolejki przed końcem rozgrywek mieli już taką przewagę, że nikt nie był w stanie odebrać im III ligi.
Oto skład zespołu z tego meczu: Kosiada, Szot (80, Dąbrowski), Bednarek, Kuliński, Janiszewski, Kuflewicz, Woźniak (51, Rygielski), Grupa, Stachowiak, Fortuna, Antczak.
Sprzęt za awans
Z okazji awansu władze gminy ufundowały również piłkarzom sprzęt sportowy wartości około 240 tys. zł. Prezes Henryk Demby zapewnił z kolei, iż piłkarze włożą maksimum pracy, aby godnie reprezentować Pakość w szeregach III ligi.
Oto skład zespołu, który wywalczył awans do III ligi: Wojciech Kosiada, Zygmunt Groń, Kazimierz Janiszewski, Jarosław Bednarek, Waldemar Kuflewicz, Grzegorz Szot, Piotr Fortuna, Tadeusz Grupa, Ryszard Stachowiak, Janusz Woźniak, Dariusz Rygielski, Piotr Antczak, Zbigniew, Kuliński, Wojciech Dąbrowski, Bogdan Włoch, Dariusz Fryda, Sławomir Lewandowski i Wiesław Bojanowski. Prezesem klubu był Henryk Demby, kierownikiem drużyny Marian Malinowski. Trenerem zespołu był Janusz Gulewicz, a jego asystentem i drugim trenerem - Eugeniusz Bednarek.
Życzenia i gratulacje z okazji awansu Notecianki do III ligi nadesłali: Gwiazda Bydgoszcz, Goplania Inowrocław, Zagłębie Bielawy, Kujawianka Strzelno, Wielim Szczecinek, Cuiavia Inowrocław, Noteć Mątwy, Dąb Barcin, Brda Bydgoszcz, Tucholanka Tuchola, Czarni Nakło, Cukrownik Tuczno, Unia Janikowo, Chojniczanka, Gopło Kruszwica, Zjednoczeni Trzemeszno, LZS Inowrocław, LZS Cieślin.
Wielki remont
Gdy tylko minęła euforia związana z sukcesem, znawcy tematu rozpoczęli poszukiwanie wsparcia, zwłaszcza finansowego. Wiadome było, że przejście z ligi okręgowej do III to dla Pakości niewyobrażalny przeskok, na który trzeba więcej środków oraz lepszej bazy.
- Powinniśmy jakoś dać sobie radę - twierdził Marian Malinowski, sekretarz klubu i kierownik pierwszej drużyny. - Największą pomoc otrzymujemy od naszego patrona, Kujawskich Zakładów Przemysłu Lniarskiego „Linum”, którego dyrektor ds. technicznych Henryk Demby, jest prezesem Notecianki. Corocznie, podczas obozów szkoleniowych korzystamy z ośrodka wczasowego zakładu w Ostrowie Starym koło Powidza. Na zakup sprzętu sportowego naczelnik miasta i gminy Ryszard Jagodziński, przeznaczył ponad pół miliona zł, więc przynajmniej ten problem mamy z głowy. Jedno jest pewne, ceny biletów wstępu na mecze podwyższymy z 50 na 100 zł, więc może uda się wyciągnąć do 30 tys. zł z jednego spotkania – wyliczał latem 1986 r. w jednym z wywiadów kierownik, który dziś jest patronem stadionu w Pakości.
Po awansie w na stadionie Notecianki przeprowadzono generalny remont. Wykonano pomieszczenie dla sędziów z prysznicem i umywalką, położono płytki ceramiczne i boazerię w szatni gości, a także zamontowano nowy piec centralnego ogrzewania, aby jak najlepiej przyjąć drużyny przyjezdne.
Mały haczyk
Po awansie w Pakości liczono, że niektóre niedociągnięcia będą stanowiły atut beniaminka. Za taki uznawano jedno z najmniejszych w lidzie boisk, liczące 100 na 64 metry. Ponadto nawierzchnia przypominała bardziej klepisko, niż murawę.
- Drużyna jest młoda, ambitna. Czeka ją wyższy stopień piłkarskiego wtajemniczenia. Z pewnością chłopcy nieraz zapłacą frycowe, ale jedno nie podlega dyskusji - będą walczyć o każdą piłkę i tanio skóry nie sprzedadzą. Największą naszą bolączką jest brak trybun. Tych kilkanaście ławek nie pomieści wszystkich chętnych obejrzenia meczów, a na doping kibiców bardzo liczymy – mówił drugi trener Notecianki Eugeniusz Bednarek.
- Pracuję jako magazynier w Spółdzielni Produkcyjno-Rolniczej w Kościelcu i żartobliwie można powiedzieć, że już 12 lat… uciekam z pracy. Przecież dla mnie jednego trener nie zmieni godzin zajęć. Różnie muszę więc kombinować. Co prawda mam nienormowany czas pracy, ale mimo to mogę podpaść, a nikt tego nie lubi – opisywał realia piłkarz, Piotr Fortuna. - - Najważniejsze to w pierwszym sezonie utrzymać się w gronie III-ligowców – oceniał kapitan drużyny i jednocześnie wiceprezes klubu Tadeusz Grupa.
Wsparcie z całych sił
Ciekawe były wypowiedzi kibiców, które pojawiały się w lokalnej prasie. Czasem zabawne, ale z których przebijała wiara w zawodników, którzy awans wywalczyli.
Pewne było więc, że kibice w Pakości będą wspierać beniaminka III ligi z całych sił. Przecież mecze były w latach 80. jedną z nielicznych rozrywek w miasteczku.
- Nie mamy nawet porządnego kina. Do niedawna przyjeżdżało objazdowe, lecz teraz można tylko czasem obejrzeć film porno na video za 150 zł. Dlatego nasze władze muszą zrobić wszystko, aby przynajmniej w Pakości utrzymać III ligę. My ze swojej strony obowiązkowo pomożemy. „Linum”, „Noteć”, Gees, Ludkowo, w żwirowni też 200 chłopa pracuje. Każdy coś dołoży na swój klub – deklarowali w jednym z gazetowych reportaży opublikowanych po awansie.
Z awansem naszej drużyny zbiegły się zmiany w przepisach, jak później czas pokazał, zgubne dla maluczkich, korzystne dla potentatów. Otóż wprowadzono zapis, że za zwycięstwo różnicą 3 goli zwycięskiej drużynie przyznawano 3 punkty, a przegranej odejmowano 1.
Bez zmian
W drużynie po awansie nie doszło do żadnych zmian kadrowych. Barw klubu w krajowych rozgrywkach mieli bronić ci sami zawodnicy, którzy tam awansowali. - Wprawdzie prowadzono pewne rozmowy, ale nie przyniosły one konkretnych efektów – czytamy w lokalnej prasie.
Równolegle trwały bardzo kosztowne, jak na tak ubogi klub, przygotowania organizacyjne do sezonu. - Zdając sobie doskonale sprawę z ubóstwa, mierzyliśmy zamiary na możliwości. Trzeba było przede wszystkim uczynić wszystko, by piłkarskie władze zweryfikowały nam obiekt do rozgrywek. Poddaliśmy więc konserwacji jedyną płytę boiska, wydzieliliśmy szatnie dla sędziów i zawodników obu drużyn, dokonaliśmy remontu kotła ciepłej wody. Wszystko to odbywało się w czynie społecznym przy wydajnej pomocy miejscowych przedsiębiorstw, a zwłaszcza zakładu opiekuńczego „Linum” - mówił prezes Henryk Demby.
Ta ważna niedziela...
Wreszcie nadeszła wyczekiwana niedziela, 10 sierpnia 1986 r., godzina 17.00. Do Pakości przyjechał zespół ze Szczecinka, znacznie bardziej doświadczony w III-ligowych bojach. Już na godzinę przed meczem gromady kibiców szły na stadion. - Maszerowały całe rodziny, tak jakby możliwość obserwowania miejscowych futbolistów była w to pogodne, niedzielne popołudnie jedyną pożyteczną rozrywką dla pakościan – opisywała Gazeta Pomorska.
- A dziwi się pan, redaktorze? Spodziewamy się dziś około 4 tysięcy kibiców. Gdy zdobywaliśmy awans z ligi okręgowej, było ich jeszcze więcej. Przecież to dla nich jedyna tutaj rozrywka. W Pakości nawet normalnego kina nie ma – wyjaśniał Marian Malinowski.
Bilety na pierwszy mecz w III lidze kosztowały 100 zł, a dzieci i młodzież do lat 15 miały wstęp wolny. Na 45 minut przed spotkaniem ławki zaczęły się wypełniać. - Nieco podchmieleni chłopcy, ale tez i panowie, co chwila intonowali refreny znanych „stadionowych” piosenek – czytamy w reportażu poświęconemu inauguracji. Piłka przed meczem została zrzucona z samolotu.
Niestety, inauguracja rozczarowała 4-tysięczny tłum kibiców w Pakości. Wielim wygrał 2:0 będąc zespołem dojrzalszym, lepiej przygotowanym taktycznie i pod względem techniki indywidualnej poszczególnych zawodników.
- Drużyna Notecianki przystępowała do tego meczu mocno stremowana, co bardzo odbiło się na postawie gospodarzy. Obie bramki były właśnie efektem dużego obciążenia psychicznego podopiecznych trenera Janusza Gulewicza – oceniała Gazeta Pomorska.
Po przerwie Notecianka zagrała już śmielej, ale nie udało się zdobyć choćby gola honorowego. Najbliżej tego był Stachowiak, ale piłka po jego uderzeniu z ponad 25 metrów trafiła w poprzeczkę. Kibice opuszczali więc stadion zawiedzeni.
- Ciężko będzie naszym się utrzymać w lidze. Różnice w poziomie są aż nadto widoczne – komentowali wychodzący ze stadionu kibice, których zachowanie oceniono jednak jako wzorowe. Nie było wulgarnych okrzyków, a udane akcji z obu stron kwitowano oklaskami.
Skład Notecianki z meczu z Wielimem: Kosiada, Szot (46, Kuflewicz), Bednarek, Janiszewski, Kuliński, Woźniak, Fortuna, Grupa, Stachowiak (60, Dąbrowski), Rygielski, Antczak.
Bez egzekutora
Później było raz lepiej, raz gorzej. Częściej jednak Notecianka przegrywała, a po słabej jesieni nie udało się jej odbić wiosną na tyle, aby utrzymać się w III lidze. Pakość z ogólnopolską klasą rozgrywkową pożegnała się jednak z honorem, a wszyscy oceniali zgodnie, że gdyby Notecianka posiadała w ataku typowego egzekutora, zapewne by się utrzymała.
- Zrobili wszystko, na co było ich stać. Grająca w swoim normalnym składzie z okresu występów w lidze okręgowej, pozbywając się nawet swojego najlepszego napastnika, po „uregulowaniu frycowego”, grała ambitnie nawet z najlepszymi i wstydu nam nie przyniosła. Zdobyła natomiast dużo: sporo doświadczenia, rutyny, nowe umiejętności – oceniał redaktor Henryk Lewicki z Gazety Pomorskiej.
Artykuł ukazał się w Wiadomościach Pakoskich