Przepołowiło im jezioro
dział: / dodano: 23 - 05 - 2022
Niby o wielkiej suszy wszyscy w 2015
roku mówili, ale nie każdy zdawał sobie sprawę z jej ogromu.
Wahający się mogli pojechać nad jezioro Tryszczyń. A właściwie
jeziora.
Mieszkańcy podkruszwickich wsi pamiętają, że latem na środku tworzyła się mielizna, ale takich rozmiarów nie przypominał sobie nikt. Można było już mówić o istniejących praktycznie osobno zbiornikach. Bariera między nimi wynosi bowiem ponad 20 metrów. - Człowiek czuje się jak ktoś z narodu wybranego, przed którym rozstąpiło się Morze Czerwone – żartował jeden z napotkanych nad jeziorem wędkarzy.
Wersja „rozstąpienia się” od biblijnej jest oczywiście mniejsza, lokalna, ale wrażenie faktycznie były spore. Można było stanąć niemal na środku jeziora w butach. Po śladach na mokrym piasku widać było zresztą, że amatorów takich wrażeń znalazło się całkiem sporo.
W związku z tym przyrodniczym zjawiskiem nasilały się również dawne legendy. Ze zdwojoną siłą wracała opowieść o zatopionym kościele. Podobno są nawet ludzie, którzy widzieli jego elementy. - Mam znajomego, który kiedyś płynąc przez jezioro miał zahaczyć o wystający z wody krzyż – mówił jeden z kruszwiczan.
To pokłosie legendy o Białej Pani. W czasach gdy Tryszczyń stanowił część Gopła, nad jego brzegiem mieszkał rybak Tryszcz z żoną Malwiną. Pewnego razu rybak podczas połowu spotkał niezwykłą postać - Białą Damę, która poprosiła go o wybudowanie świątyni na wyspie, na środku jeziora.
Rybak spełnił prośbę, choć budowa trwała bardzo długo. Miejscowi mieszkańcy z czcią i szacunkiem odnosili się do tego miejsca, ale znalazł się wśród nich grzesznik Szymon-Tomasz, który zbezcześcił święte miejsce, za co spotkała go kara - wraz z budowlą zapadł się pod wodę. Podobno świątynia ma znowu pojawić się na powierzchni, gdy tylko ludzie będą żyli tak zgodnie, jak w czasach Tryszcza i Malwiny.
Przed wiekami jezioro Tryszczyń było odnogą Gopła. Do suszy w 2015 r. miało powierzchnię 30,71 ha i maksymalną głębokość 8,3 metra. Żyje w nim sporo ryb: szczupak, węgorz, okoń, karaś, lin, płoć, ukleja, wzdręga, leszcz, karp.
Mieszkańcy podkruszwickich wsi pamiętają, że latem na środku tworzyła się mielizna, ale takich rozmiarów nie przypominał sobie nikt. Można było już mówić o istniejących praktycznie osobno zbiornikach. Bariera między nimi wynosi bowiem ponad 20 metrów. - Człowiek czuje się jak ktoś z narodu wybranego, przed którym rozstąpiło się Morze Czerwone – żartował jeden z napotkanych nad jeziorem wędkarzy.
Wersja „rozstąpienia się” od biblijnej jest oczywiście mniejsza, lokalna, ale wrażenie faktycznie były spore. Można było stanąć niemal na środku jeziora w butach. Po śladach na mokrym piasku widać było zresztą, że amatorów takich wrażeń znalazło się całkiem sporo.
W związku z tym przyrodniczym zjawiskiem nasilały się również dawne legendy. Ze zdwojoną siłą wracała opowieść o zatopionym kościele. Podobno są nawet ludzie, którzy widzieli jego elementy. - Mam znajomego, który kiedyś płynąc przez jezioro miał zahaczyć o wystający z wody krzyż – mówił jeden z kruszwiczan.
To pokłosie legendy o Białej Pani. W czasach gdy Tryszczyń stanowił część Gopła, nad jego brzegiem mieszkał rybak Tryszcz z żoną Malwiną. Pewnego razu rybak podczas połowu spotkał niezwykłą postać - Białą Damę, która poprosiła go o wybudowanie świątyni na wyspie, na środku jeziora.
Rybak spełnił prośbę, choć budowa trwała bardzo długo. Miejscowi mieszkańcy z czcią i szacunkiem odnosili się do tego miejsca, ale znalazł się wśród nich grzesznik Szymon-Tomasz, który zbezcześcił święte miejsce, za co spotkała go kara - wraz z budowlą zapadł się pod wodę. Podobno świątynia ma znowu pojawić się na powierzchni, gdy tylko ludzie będą żyli tak zgodnie, jak w czasach Tryszcza i Malwiny.
Przed wiekami jezioro Tryszczyń było odnogą Gopła. Do suszy w 2015 r. miało powierzchnię 30,71 ha i maksymalną głębokość 8,3 metra. Żyje w nim sporo ryb: szczupak, węgorz, okoń, karaś, lin, płoć, ukleja, wzdręga, leszcz, karp.