Remigiusz Jankowski. Trener mistrzów lodowych akrobacji
dział: Aktualności / dodano: 22 - 05 - 2022
To wręcz paradoks, że w latach 60. ubiegłego stulecia, gdy Inowrocław nie miał żadnego profesjonalnego lodowiska, sławę miastu przynosiła para łyżwiarska. A wszystko dzięki... wrotkom.
Minęło ponad pięćdziesiąt lat od największych sukcesów inowrocławian w jeździe figurowej na lodzie. Miasto miało nawet tytułu mistrzów kraju.
Wszystko zaczęło się od Remigiusza Jankowskiego, który wbrew zdrowemu rozsądkowi uparł się, aby stworzyć na Kujawach ośrodek jazdy figurowej na lodzie. Sam był wielkim miłośnikiem tej dyscypliny, a z żoną Władysławą dwukrotnie zdobywali tytułu mistrzów okręgu.
Miał on dwóch synów - Piotra i Pawła, a z czasem zachęcał innych rodziców, aby dali swoje pociechy pod jego opiekę i zaczął je trenować. W 1959 roku sekcja liczyła już 41 członków, a niektóre dzieci miały nawet 5 lat. Najbardziej intensywne treningi odbywały się zimą, ale szkolono adeptów jazdy figurowej także latem, na wrotkach.
Sukcesy przyszły szybko. Ryszard Zieliński okazał się najlepszy na Pomorzu wśród juniorów, a 13-letni syn Jankowskiego Piotr, w kategorii seniorów. Ten ostatni zaczął też tańczyć w parze z Genowefą Malczak (para na zdjęciu głównym) i w 1964 roku oboje zdobyli mistrzostwo Polski. Swój sukces powtórzyli jeszcze dwukrotnie. Równolegle coraz większe postępy osiągała druga para, którą tworzyli Danuta Belchnerówna i drugi syn Jankowskiego, Paweł.
Minęło ponad pięćdziesiąt lat od największych sukcesów inowrocławian w jeździe figurowej na lodzie. Miasto miało nawet tytułu mistrzów kraju.
Wszystko zaczęło się od Remigiusza Jankowskiego, który wbrew zdrowemu rozsądkowi uparł się, aby stworzyć na Kujawach ośrodek jazdy figurowej na lodzie. Sam był wielkim miłośnikiem tej dyscypliny, a z żoną Władysławą dwukrotnie zdobywali tytułu mistrzów okręgu.
Miał on dwóch synów - Piotra i Pawła, a z czasem zachęcał innych rodziców, aby dali swoje pociechy pod jego opiekę i zaczął je trenować. W 1959 roku sekcja liczyła już 41 członków, a niektóre dzieci miały nawet 5 lat. Najbardziej intensywne treningi odbywały się zimą, ale szkolono adeptów jazdy figurowej także latem, na wrotkach.
Sukcesy przyszły szybko. Ryszard Zieliński okazał się najlepszy na Pomorzu wśród juniorów, a 13-letni syn Jankowskiego Piotr, w kategorii seniorów. Ten ostatni zaczął też tańczyć w parze z Genowefą Malczak (para na zdjęciu głównym) i w 1964 roku oboje zdobyli mistrzostwo Polski. Swój sukces powtórzyli jeszcze dwukrotnie. Równolegle coraz większe postępy osiągała druga para, którą tworzyli Danuta Belchnerówna i drugi syn Jankowskiego, Paweł.
Byli też inni, perspektywiczny zawodnicy: Bożena Pawłowska, Aleksandra Nowak, czy Wiesława Posadzy, Wojciech Krysiński, Barbara Żeleźnicka, Elżbieta Grenzicka czy Tamara Zielińska. Wtedy to postanowiono nawet, że szkoła podstawowa na osiedlu Nowym zorganizuje pierwszą w mieście klasę łyżwiarską. - Przez dwa lata czterdziestka maluchów zimą jeździła na łyżwach, a latem na wrotkach, od czasu do czasu odbywała wyprawy na sztuczne lodowisko do Torunia, a przez cały rok uprawiała ćwiczenia gimnastyczno-baletowe - opisuje w książce poświęconej inowrocławskiej Goplanii Lucjan Dombek.
Dyscyplina ta nie wytrzymała jednak próby czasu. Piotr Jankowski zaczął studiować w Poznaniu, a jego ojciec zaangażował się w pracę z łyżwiarzami toruńskiej Wisły. Regionaliści wspominają także o jakiś wewnątrz klubowych tarciach, która sprawiły, że Remigiusz Jankowski zaczął pracować z zawodnikami z Torunia i Bydgoszczy. - I tak wielka i piękna idea sportu łyżwiarskiego w mieście zaczęła się zatracać, aż całkowicie zanikła - wspomina Lucjan Dombek.
Od tego czasu Inowrocław nie osiągnął żadnych sukcesów w tej pięknej dyscyplinie. Trudno się zresztą dziwić, skoro w mieście nie było żadnego sztucznego lodowiska.
Dyscyplina ta nie wytrzymała jednak próby czasu. Piotr Jankowski zaczął studiować w Poznaniu, a jego ojciec zaangażował się w pracę z łyżwiarzami toruńskiej Wisły. Regionaliści wspominają także o jakiś wewnątrz klubowych tarciach, która sprawiły, że Remigiusz Jankowski zaczął pracować z zawodnikami z Torunia i Bydgoszczy. - I tak wielka i piękna idea sportu łyżwiarskiego w mieście zaczęła się zatracać, aż całkowicie zanikła - wspomina Lucjan Dombek.
Od tego czasu Inowrocław nie osiągnął żadnych sukcesów w tej pięknej dyscyplinie. Trudno się zresztą dziwić, skoro w mieście nie było żadnego sztucznego lodowiska.
Do tańców na lodzie w wykonaniu inowrocławian na pewno jeszcze nie raz wrócimy. W końcu niewiele jest dyscyplin, w których możemy się pochwalić tak dużymi sukcesami.