• Przeczytaj koniecznie!
  • Gniewkowo
  • Janikowo
  • Kruszwica
  • Pakość
  • Kujawy
  • Region
  • 

    Na tropie kujawskiej ropy naftowej

    dział: / dodano: 05 - 09 - 2023

    Tytuł brzmi fantastycznie? Dla śledzących czy to prasę międzywojenną, czy też powojenną raczej zaskoczeniem być nie powinien. W kraju dochodzącym do siebie po wielkich wojnach poszukiwania surowców, za które nie trzeba było płacić, stało się dla gospodarki jednym z priorytetów. Dlatego też nawet w inowrocławskich gazetach informowano czasem o „szansach” lub też „nadziejach”, a całe Kujawy z zaciekawieniem zerkały na to, co dzieje się przy ul. Szymborskiej.

    W marcu 1947 r. w kopalni soli w Inowrocławiu podczas wierceń stwierdzono obecność gazu ziemnego, metanu, który odebrano jako dobry prognostyk i zapowiedź obecności ropy naftowej. To rozbudziło nadzieję.

    – Również układ warstw ziemi, zgrupowanych dookoła olbrzymiego słupa solnego, wskazuje na możliwość istnienia u jego podnóży „siodełek” naftowych. Geologowie nie operują pewnikami w tych sprawach, ale nawet najdalej posunięte ryzyko może w wypadku szczęśliwego odkrycia złóż ni tylko pokryć bardzo kosztowne przedsięwzięcie, ale stać się największym skarbem – prognozowała gazeta Ziemia Kujawska ponad 75 lat temu.

    Centralny Zarząd Paliw Płynnych prowadził w Inowrocławiu poszukiwania nafty przez co najmniej kilka miesięcy. Wiercenia odbywały się w trudnych warunkach, bowiem podłoże było bardzo twarde. Po 3 metrach gleby i 2 metrach gliny z piaskiem świder trafiał na warstwę wapnistego piaskowca z żyłami kalcytu i rudą żelaza. - Skorupie tej stalowy świder, pokryty specjalnym metalem utwardzającym z wielkim trudem daje radę, a nawet pokruszył się i złamał – informował kierownik wierceń Bochat.

    Po uszkodzeniu urządzenia nałożono nowy świder i wiercenie odbywało się dużo ostrożniej, ale też i wolniej – notowano 0,5 metra w ciągu 8 godzin. Tymczasem planowano dowiercić się na głębokość 500-600 metrów. Wtedy była szansa natrafienia na jakieś ślady ropy lub gazu ziemnego, choć obecność samych złóż ropy szacowano na głębokość co najmniej kilometra.

    Przy odwiercie prowadzonym w okolicach szybu nr 1 w systemie 3-zmianowym pracowały trzy 10-osobowe ekipy. Dziennikarze opisywali, że zgrzyt świdra przy ul. Szymborskiej było słychać już z daleka, z odległości kilkudziesięciu metrów. Na samym placu obok odwiertu złożony znajdował się zapas żerdzi do świdra oraz rur odpowiadający głębokości odwiertu. Stały tam też warsztaty i magazyny, a latem 1947 r. – w związku z przedłużającymi się poszukiwaniami – zaczęto zastanawiać się nad budową baraków mieszkalnych.

    - Trzeba będzie znaleźć pomieszczenie dla większej grupy pracowników tym bardziej, że już wkrótce stanąć mają na polach okolicznych dwie następne wieże wiertnicze – informowały media.

    Informowały one również o fakcie wzrostu cen działek przy ul. Szymborskiej. – Nie tylko miejscowi, ale i ludzie z obcych stron lokują tu pieniądze, z wyliczeniem na szczęśliwy los – komentowano.

    Ciekawi was może jeszcze, ile w 1947 roku kosztowała benzyna oraz jakie były ceny innych paliw, a także jakie było zapotrzebowanie na nie ówczesnego Inowrocławia? Służymy kompletem informacji!



    Składnica paliw w Inowrocławiu znajdowała się na ówczesnych obrzeżach miasta „za suszarnią cykorii” (niestety, dokładniejszej lokalizacji ówczesne media nie podają). Znajdowały się tam podziemne zbiorniki, pompy i mierniki. Ze składnicy, którą kierował inżynier Glanc, korzystało zarówno miasto jak i wieś.

    - Miesięczny obrót wynosi ponad 1000 ten materiałów pędnych, przy czym zimą większość stanowi nafta, służąca wsi do oświetlenia, zaś wiosną i latem oleje gazowe do traktorów, zaprzęgniętych do akcji siewnej i żniwnej – wyjaśniał inż. Glanc.

    Nafta kosztowała 31,50 zł za kilogram. Z kolei w przypadku zakupu 150 kg oleju gazowego, kosztował on 25 groszy za kilogram, a średnio utrzymany traktor spalał dziennie 100 kg, czyli wydatek dzienny na traktor wynosił 2500 zł. – Utrzymanie konia kosztuje dziś niewiele mniej, a przecież w wydajności pracy nie podoła on nigdy pracy motoru – oceniali dziennikarze wyjaśniając niejako fakt, że dziedziniec inowrocławskiej składnicy okupowały nie samochody, ale wozy gospodarskie załadowane blaszanymi bańkami i zbiornikami wykonanymi z lotniczych bomb zaopatrzeniowych, w których rolnicy zabierali paliwo.

    Składnica na obrzeżach Inowrocławia sprzedawała w 1947 r. benzynę na kilogramy. 1 kg kosztował 48 zł. Z kolei stacja benzynowa przy skrzyżowaniu ulic Dworcowej i Opatrzności (dzisiejszej Laubitza – na zdjęciu z lat 50. Lub 60.) sprzedawała benzynę w cenie 38 zł za litr. Zatem na stacji było drożej, więc większość kursujących po mieście samochodów urzędowych, autobusów PKS czy nawet aut prywatnych (jedno z nich na zdjęciu) tankowała w składnicy.

    Skład różnica w cenach w systemie, który postulował o równość we wszystkich dziedzinach? Otóż 1 stycznia 1947 r. wprowadzono ceny wolnorynkowe i zniesiono przydziały. – Zniesienie reglamentacji benzyny i ustalenie ceny wolnorynkowej przyniosły z sobą wiele dobrego. Umożliwiło wszystkim w zaopatrzenie się w dowolne ilości paliwa i zadało ostateczny cios spekulacji benzyną – oceniała Ziemia Kujawska.



    Oczywiście, było duże zastrzeżenia do jakości paliwa, ale przecież takowe mają też kierowcy dziś… A co z odwiertami i poszukiwaniami ropy? Nietrudno się domyślić, jak się skończyły, choć o fiasku poszukiwań praca już tak chętnie się nie rozpisywała. Kilkadziesiąt lat później było Karlino, które szybko nazwano w PRL nowym Kuwejtem. Ale tak jak w grudniu 1980 r. szybko paliła się ropa z tamtejszego odwiertu, tak szybko spłonęły nadzieje na jej wydobycie – było jej mało i kiepskiej jakości.

    Dziś, choć na Kujawach Zachodnich ropy naftowej nie znaleziono, paradoksalnie nasz region jest ich wielkim magazynem. Wszystko za sprawą podziemnych zbiorników w Górze, w które zostały przekształcone kawerny po kopalni soli. Tylko zalanej kopalni soli żal. Ale to temat na osobną opowieść…