Jak córka Władysława Sikorskiego na Kujawach ślubowała
dział: Powiat / dodano: 23 - 05 - 2022
We wrześniu 1936 roku Kujawy Zachodnie wdarły się na czołówki ogólnopolskich gazet za sprawą towarzyskiego wydarzenia, którym żywo zainteresowana była cała Polska. Co prawda, mało kto wiedział, kim była i czym się zajmowała Zofia, ale o jej ojcu generale słyszał każdy.
Choć z tą anonimowością Zofii Sikorskiej mogliśmy nieco przesadzić. Kojarzyli ją wszyscy miłośnicy jeździectwa, a w okresie międzywojennym była to dyscyplina sportu bardzo nad Wisłą poważana. Jak relacjonowali niektórzy, Zosia w pewnym momencie zaczęła wręcz pomieszkiwać w stajni. Gosposia Sikorskich Czesława Budziszewska opowiadała, że konie „tak ją znały, że kiedy tylko przekroczyła próg stajni w Parchaniu, rżały wszystkie na potęgę - jak na komendę”.
Miłość do koni owocowała sporymi sukcesami sportowymi. W 1931 r. córka generała wygrała zawody hippiczne, a jej ojciec uznał to za osiągnięcie równe zdaniu matury - jak pisał w liście do Ignacego Jana Paderewskiego.
Wybrankiem Zofii Sikorskiej był porucznik rezerwy Stanisław Leśniowski, szef jednego z wydziałów w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim w Warszawie, syn Stanisława Leśniowskiego - dyrektora Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie.
Ślub odbył się 30 września 1936 r. w Parchaniu, gdzie generał Władysław Sikorski miał posiadłość. Ojciec prowadził pannę młodą do ołtarza, a samej ceremonii przewodził ksiądz prałat pułkownik Władysław Pilin, towarzysz generała z okresu walk o Małopolskę Wschodnią, osobisty przyjaciel Władysława Sikorskiego, któremu towarzyszył miejscowy proboszcz ks. Ignacy Włodarczyk.
Ach co to było za wydarzenie! Nasz region dawno nie widział tylu znamienitych postaci II RP w jednym miejscu. W orszaku weselnym szli bowiem m.in. szambelanostwo Olchowiczowie z Warszawy, prezydentowa Żychlińska z córką, hrabia Adam Rosner, rotmistrz Fuhrman z Warszawy, konsul Borkowski, syn byłego ministra inżynier Janicki i wielu innych.
- Orszak ślubny przeszedł szpalerem, utworzonym od dworu do kościoła przez dzieci szkolne. Tłumny i manifestacyjny był udział w uroczystości zaślubin włościaństwa kujawskiego - pisał Dziennik Kujawski, który podkreślał, że kościół w Parchaniu specjalnie na uroczystość udekorowało miejscowe Koło Włościanek.
Prasa wyliczyła, że nowożeńcy otrzymali blisko 500 telegramów z gratulacjami, m.in. z Watykanu, od Prymasa Augusta Hlonda, wielu kardynałów i kościelnych hierarchów, marszałka Francji Petaina, generała lorda Cavana z Londynu, generała Grazioli z Rzymu, Ignacego Paderewskiego, Józefa i Stanisława Hallerów… Wymieniano wiele innych nazwisk, dziś już niewiele mówiących, ale wówczas pojawiających się regularnie na pierwszych stronach gazet.
- Przesyłam Młodej Parze najlepsze życzenia, by rodzina którą mają założyć, była pod każdym względem wzorem życia katolickiego i narodowego dla innych rodzin polskich. W tej myśli błogosławię z całego serca - napisał metropolita warszawski kardynał Aleksander Kakowski.
Wesele nie było podobno huczne. Bawiło się na nim około 25 zaproszonych gości. Prasa nie opisywała stroju panny młodej, co dziś byłoby dla takiej uroczystości rzeczą oczywistą. Jednak zauważano, że 24-letnia wówczas Zofia miała na sobie zieloną garsonkę z wełny, toczek w tym samym kolorze, a na ramionach dwa srebrne lisy.
Jakie było losy córki generała? Po wybuchu wojny ojciec zlecił jej organizację ruchu oporu. Jej mieszkanie w Warszawie przy ul. Górskiego było wykorzystywane w celach konspiracyjnych. Na początku 1940 roku została wywieziona przez kuriera Samsona Mikicińskiego do Francji. Odtąd towarzyszyła ojcu jako jego sekretarka, tłumacz i doradca.
16 listopada 1942 roku minister spraw wojskowych generał dywizji Marian Kukiel mianował ją komendantką główną Pomocniczej Służby Kobiet. Według oficjalnych źródeł zginęła 4 lipca 1943 w katastrofie lotniczej w morzu pod Gibraltarem, wraz ze swoim ojcem, ale jej ciała nigdy nie odnaleziono.
Badacz katastrofy gibraltarskiej Tadeusz A. Kisielewski zdecydowanie zaprzecza jednak tej tezie. Twierdzi, że została wywieziona do ZSRR i przetrzymywano ją w willi NKWD pod Moskwą. - Nie ma ani jednej relacji o tym, że Leśniowska weszła do samolotu. Dotarłem za to do sprawozdania świadka, który był członkiem ekipy Sikorskiego i na Gibraltarze został na lotnisku. Twierdził on, że Leśniowska nie wsiadła do maszyny. Świadkowie boją się o tym mówić nawet po latach. Są też inne dowody na porwanie Leśniowskiej. Jej bardzo charakterystyczną bransoletkę z monogramem niedługo później znaleziono w jednym z hoteli w Kairze – czytamy w wywiadzie dla miesięcznika Uważam Rze Historia.
Choć z tą anonimowością Zofii Sikorskiej mogliśmy nieco przesadzić. Kojarzyli ją wszyscy miłośnicy jeździectwa, a w okresie międzywojennym była to dyscyplina sportu bardzo nad Wisłą poważana. Jak relacjonowali niektórzy, Zosia w pewnym momencie zaczęła wręcz pomieszkiwać w stajni. Gosposia Sikorskich Czesława Budziszewska opowiadała, że konie „tak ją znały, że kiedy tylko przekroczyła próg stajni w Parchaniu, rżały wszystkie na potęgę - jak na komendę”.
Miłość do koni owocowała sporymi sukcesami sportowymi. W 1931 r. córka generała wygrała zawody hippiczne, a jej ojciec uznał to za osiągnięcie równe zdaniu matury - jak pisał w liście do Ignacego Jana Paderewskiego.
Wybrankiem Zofii Sikorskiej był porucznik rezerwy Stanisław Leśniowski, szef jednego z wydziałów w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim w Warszawie, syn Stanisława Leśniowskiego - dyrektora Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie.
Ślub odbył się 30 września 1936 r. w Parchaniu, gdzie generał Władysław Sikorski miał posiadłość. Ojciec prowadził pannę młodą do ołtarza, a samej ceremonii przewodził ksiądz prałat pułkownik Władysław Pilin, towarzysz generała z okresu walk o Małopolskę Wschodnią, osobisty przyjaciel Władysława Sikorskiego, któremu towarzyszył miejscowy proboszcz ks. Ignacy Włodarczyk.
Ach co to było za wydarzenie! Nasz region dawno nie widział tylu znamienitych postaci II RP w jednym miejscu. W orszaku weselnym szli bowiem m.in. szambelanostwo Olchowiczowie z Warszawy, prezydentowa Żychlińska z córką, hrabia Adam Rosner, rotmistrz Fuhrman z Warszawy, konsul Borkowski, syn byłego ministra inżynier Janicki i wielu innych.
- Orszak ślubny przeszedł szpalerem, utworzonym od dworu do kościoła przez dzieci szkolne. Tłumny i manifestacyjny był udział w uroczystości zaślubin włościaństwa kujawskiego - pisał Dziennik Kujawski, który podkreślał, że kościół w Parchaniu specjalnie na uroczystość udekorowało miejscowe Koło Włościanek.
Prasa wyliczyła, że nowożeńcy otrzymali blisko 500 telegramów z gratulacjami, m.in. z Watykanu, od Prymasa Augusta Hlonda, wielu kardynałów i kościelnych hierarchów, marszałka Francji Petaina, generała lorda Cavana z Londynu, generała Grazioli z Rzymu, Ignacego Paderewskiego, Józefa i Stanisława Hallerów… Wymieniano wiele innych nazwisk, dziś już niewiele mówiących, ale wówczas pojawiających się regularnie na pierwszych stronach gazet.
- Przesyłam Młodej Parze najlepsze życzenia, by rodzina którą mają założyć, była pod każdym względem wzorem życia katolickiego i narodowego dla innych rodzin polskich. W tej myśli błogosławię z całego serca - napisał metropolita warszawski kardynał Aleksander Kakowski.
Wesele nie było podobno huczne. Bawiło się na nim około 25 zaproszonych gości. Prasa nie opisywała stroju panny młodej, co dziś byłoby dla takiej uroczystości rzeczą oczywistą. Jednak zauważano, że 24-letnia wówczas Zofia miała na sobie zieloną garsonkę z wełny, toczek w tym samym kolorze, a na ramionach dwa srebrne lisy.
Jakie było losy córki generała? Po wybuchu wojny ojciec zlecił jej organizację ruchu oporu. Jej mieszkanie w Warszawie przy ul. Górskiego było wykorzystywane w celach konspiracyjnych. Na początku 1940 roku została wywieziona przez kuriera Samsona Mikicińskiego do Francji. Odtąd towarzyszyła ojcu jako jego sekretarka, tłumacz i doradca.
16 listopada 1942 roku minister spraw wojskowych generał dywizji Marian Kukiel mianował ją komendantką główną Pomocniczej Służby Kobiet. Według oficjalnych źródeł zginęła 4 lipca 1943 w katastrofie lotniczej w morzu pod Gibraltarem, wraz ze swoim ojcem, ale jej ciała nigdy nie odnaleziono.
Badacz katastrofy gibraltarskiej Tadeusz A. Kisielewski zdecydowanie zaprzecza jednak tej tezie. Twierdzi, że została wywieziona do ZSRR i przetrzymywano ją w willi NKWD pod Moskwą. - Nie ma ani jednej relacji o tym, że Leśniowska weszła do samolotu. Dotarłem za to do sprawozdania świadka, który był członkiem ekipy Sikorskiego i na Gibraltarze został na lotnisku. Twierdził on, że Leśniowska nie wsiadła do maszyny. Świadkowie boją się o tym mówić nawet po latach. Są też inne dowody na porwanie Leśniowskiej. Jej bardzo charakterystyczną bransoletkę z monogramem niedługo później znaleziono w jednym z hoteli w Kairze – czytamy w wywiadzie dla miesięcznika Uważam Rze Historia.
W artykule wykorzystano zdjęcia będące w zasobach Narodowego Archiwum Cyfrowego.