Jak łódzki przemysł filmowy powstawał
dział: Z kraju / dodano: 31 - 07 - 2022
Bardzo interesujący artykuł o początkach łódzkiej filmówki można znaleźć w jednym z lipcowych wydań Ilustrowanego Kuriera Polskiego z 1946 r. Jako że na portalu skupiamy się na kwestiach historycznych, ale też wykraczamy poza region, warto opisać te początki…
Wychodząca tuż po wojnie prasa skupiała nie przypominała tej dzisiejszej, w której sprawy lokalne zajmują poczesne czy tez nawet mocno wyeksponowane miejsce. Trudno się zresztą dziwić. Skoro kraj podnosił się z ruiny po wyniszczającym konflikcie, trzeba było doniesień „ku pokrzepieniu serc”, że „w innych regionach też mają ciężko, ale zaciskają zęby i odbudowują”.
Autor publikacji „Pierwsze projektory i reflektory filmowe” ocenia, że w okresie międzywojennym kinematografia była traktowana w Polsce po macoszemu.
- Traktowano film jako zło konieczne, jako rozrywkę bardzo tanią, dla mas, nie mających pojęcia o prawdziwej sztuce. Byliśmy w tej dziedzinie kopciuszkiem zachodu. Aż przyszedł przełom. W czasie okupacji, kiedy Europę całą zalały filmy niemieckie, dopiero zdaliśmy sobie dobrze sprawę z tego, ile wysiłku, energii i pracy włożyli Niemcy w to, aby móc zaspokoić chłonność rynku europejskiego, aby się nie dać zdystansować, czy ośmieszyć, by utrzymać się w roli silnego i pewnego siebie zwycięzcy – czytamy w artykule.
Niemcy już wtedy produkowali taśmę filmową, papiery, aparaturę i słowem cały sprzęt techniczny i to w dodatku na bardzo wysokim poziomie. Kiedy wojna się skończyła, a przemysł niemiecki legł w gruzach, Europa stanęła przed poważnym kryzysem filmowym.
Okazuje się, że w Polsce znaleźli się ludzie, którzy postanowili założyć fabrykę sprzętu filmowego. Kompletowano zdobyte maszyny, gdyż do pierwszych zadań, po zdobyciu często kompletnie rozbitych maszyn poniemieckich, należało całkowite rozmontowanie ich, zrobienie rysunków i usunięcie uszkodzeń.
Ówczesny model projektora był wzorowany na niemieckim typie wytwórni Ememanna, jedynie udoskonalony przez naszych konstruktorów i bardziej dostosowany do naszych potrzeb.
Biura fabryki znajdowały się w Łodzi, przy ul. Pomorskiej 41 i Żeromskiego 50, w ciasnych pokojach. To tam powstawały pierwsze projektory j reflektory filmowe. Obie fabryki zatrudniały ogółem 350 osób. Personel rekrutował się przeważnie z rzemieślników, którzy nauczyli się obchodzić z bardzo precyzyjnymi maszynami pod kier. inż. Strzałkowskiego i Czapskiego.
- Ukochali swój zawód i pełni zapału pracują nad ulepszaniem modeli, by w polskich kinach polskie stały maszyny! Obecnie kończy się montaż pierwszych 20 aparatów projekcyjnych, z których próbny został wmontowany w kinie „Polonia” w Łodzi, gdzie po usunięciu drobnych usterek, będzie służył jako wzór dla dalszych modeli – czytamy w artykule.
Produkcja, z powodu nikłej jeszcze ilości maszyn i braku miejsca, odbywała się półseryjnie, ponieważ na tej samej maszynie wykonywano kilka poszczególnych części, co przedłużało czas fabrykacji.
W 1946 r. w polskich kinach było ogółem 17 typów modeli projektorów, do których nie można było dostosować części zamiennych i planowano z będzie z biegiem czasu je zupełnie wycofać z obiegu.
- W montowni i przy reparacjach projektorów pracuje znany, stary eolski konstruktor p. Jarosz, udzielając cennych wskazówek i uwag przyszłym polskim fachowcom z branży techniki filmowej – czytamy.
Fabrykowano wtedy 3 typy reflektorów: a) do dużych i nowoczesnych kin, b) do mniejszych i c) do objazdowych. Poza tym wykonywano szpule do taśmy, sprzęt pomocniczy, pudła blaszane do transportu, aparaty do powiększania zdjęć i skrzynki do biletów kinowych.
Państwowe Zakłady Optyczne w Jeleniej Górze wykonywały soczewki do projektorów, lustra i inne szkło optyczne, potrzebne do przyrządów kinematograficznych. - Dzięki temu, w tej dziedzinie przemysłu filmowego stajemy się zupełnie samowystarczalni – podkreślano.
Ponieważ Warszawa była zniszczona, krótko po wojnie podjęto także decyzję założenia atelier w Łodzi. W tym celu przerobiono dawną halę sportową przy ul. Łąkowej, kosztem około 50 mln zł na nowoczesne atelier.
Sprawa odebrania sportowcom łódzkim gmachu wywołała swego czasu wielką burzę i nieprzychylnie ukierunkowała opinie wielu mieszkańców do filmu polskiego.
- Wnętrze atelier urządzono skromnie, lecz gustownie. Poprzez wielki hall wchodzimy do pokoi dla reżysera, czy kierowników poszczególnych działów produkcji. Jest więc w gmachu bar, stołówka i czytelnia dla pracowników wytwórni, są łazienki, umywalnie i estetycznie urządzone garderoby. W osobnym gabinecie króluje niepodzielnic p. Dobradki, charakteryzator wytwórni. Gabinet urządzono na wzór zakładu fryzjerskiego; białe stoliki, wygodne fotele, wielkie lustra i gablotki z próbami wszystkich kolorów włosów – opisywał IKP.
W 1946 r. w Polsce było 450 kin, w których było 170 tysięcy miejsc. Istniało także 30 kin objazdowych.
Wychodząca tuż po wojnie prasa skupiała nie przypominała tej dzisiejszej, w której sprawy lokalne zajmują poczesne czy tez nawet mocno wyeksponowane miejsce. Trudno się zresztą dziwić. Skoro kraj podnosił się z ruiny po wyniszczającym konflikcie, trzeba było doniesień „ku pokrzepieniu serc”, że „w innych regionach też mają ciężko, ale zaciskają zęby i odbudowują”.
Autor publikacji „Pierwsze projektory i reflektory filmowe” ocenia, że w okresie międzywojennym kinematografia była traktowana w Polsce po macoszemu.
- Traktowano film jako zło konieczne, jako rozrywkę bardzo tanią, dla mas, nie mających pojęcia o prawdziwej sztuce. Byliśmy w tej dziedzinie kopciuszkiem zachodu. Aż przyszedł przełom. W czasie okupacji, kiedy Europę całą zalały filmy niemieckie, dopiero zdaliśmy sobie dobrze sprawę z tego, ile wysiłku, energii i pracy włożyli Niemcy w to, aby móc zaspokoić chłonność rynku europejskiego, aby się nie dać zdystansować, czy ośmieszyć, by utrzymać się w roli silnego i pewnego siebie zwycięzcy – czytamy w artykule.
Niemcy już wtedy produkowali taśmę filmową, papiery, aparaturę i słowem cały sprzęt techniczny i to w dodatku na bardzo wysokim poziomie. Kiedy wojna się skończyła, a przemysł niemiecki legł w gruzach, Europa stanęła przed poważnym kryzysem filmowym.
Okazuje się, że w Polsce znaleźli się ludzie, którzy postanowili założyć fabrykę sprzętu filmowego. Kompletowano zdobyte maszyny, gdyż do pierwszych zadań, po zdobyciu często kompletnie rozbitych maszyn poniemieckich, należało całkowite rozmontowanie ich, zrobienie rysunków i usunięcie uszkodzeń.
Ówczesny model projektora był wzorowany na niemieckim typie wytwórni Ememanna, jedynie udoskonalony przez naszych konstruktorów i bardziej dostosowany do naszych potrzeb.
Biura fabryki znajdowały się w Łodzi, przy ul. Pomorskiej 41 i Żeromskiego 50, w ciasnych pokojach. To tam powstawały pierwsze projektory j reflektory filmowe. Obie fabryki zatrudniały ogółem 350 osób. Personel rekrutował się przeważnie z rzemieślników, którzy nauczyli się obchodzić z bardzo precyzyjnymi maszynami pod kier. inż. Strzałkowskiego i Czapskiego.
- Ukochali swój zawód i pełni zapału pracują nad ulepszaniem modeli, by w polskich kinach polskie stały maszyny! Obecnie kończy się montaż pierwszych 20 aparatów projekcyjnych, z których próbny został wmontowany w kinie „Polonia” w Łodzi, gdzie po usunięciu drobnych usterek, będzie służył jako wzór dla dalszych modeli – czytamy w artykule.
Produkcja, z powodu nikłej jeszcze ilości maszyn i braku miejsca, odbywała się półseryjnie, ponieważ na tej samej maszynie wykonywano kilka poszczególnych części, co przedłużało czas fabrykacji.
W 1946 r. w polskich kinach było ogółem 17 typów modeli projektorów, do których nie można było dostosować części zamiennych i planowano z będzie z biegiem czasu je zupełnie wycofać z obiegu.
- W montowni i przy reparacjach projektorów pracuje znany, stary eolski konstruktor p. Jarosz, udzielając cennych wskazówek i uwag przyszłym polskim fachowcom z branży techniki filmowej – czytamy.
Fabrykowano wtedy 3 typy reflektorów: a) do dużych i nowoczesnych kin, b) do mniejszych i c) do objazdowych. Poza tym wykonywano szpule do taśmy, sprzęt pomocniczy, pudła blaszane do transportu, aparaty do powiększania zdjęć i skrzynki do biletów kinowych.
Państwowe Zakłady Optyczne w Jeleniej Górze wykonywały soczewki do projektorów, lustra i inne szkło optyczne, potrzebne do przyrządów kinematograficznych. - Dzięki temu, w tej dziedzinie przemysłu filmowego stajemy się zupełnie samowystarczalni – podkreślano.
Ponieważ Warszawa była zniszczona, krótko po wojnie podjęto także decyzję założenia atelier w Łodzi. W tym celu przerobiono dawną halę sportową przy ul. Łąkowej, kosztem około 50 mln zł na nowoczesne atelier.
Sprawa odebrania sportowcom łódzkim gmachu wywołała swego czasu wielką burzę i nieprzychylnie ukierunkowała opinie wielu mieszkańców do filmu polskiego.
- Wnętrze atelier urządzono skromnie, lecz gustownie. Poprzez wielki hall wchodzimy do pokoi dla reżysera, czy kierowników poszczególnych działów produkcji. Jest więc w gmachu bar, stołówka i czytelnia dla pracowników wytwórni, są łazienki, umywalnie i estetycznie urządzone garderoby. W osobnym gabinecie króluje niepodzielnic p. Dobradki, charakteryzator wytwórni. Gabinet urządzono na wzór zakładu fryzjerskiego; białe stoliki, wygodne fotele, wielkie lustra i gablotki z próbami wszystkich kolorów włosów – opisywał IKP.
W 1946 r. w Polsce było 450 kin, w których było 170 tysięcy miejsc. Istniało także 30 kin objazdowych.