• Przeczytaj koniecznie!
  • Gniewkowo
  • Janikowo
  • Kruszwica
  • Pakość
  • Kujawy
  • Region
  • 

    Tęsknota za wielkim boksem

    dział: Sport / dodano: 30 - 06 - 2024

    Kujawski boks liczy sobie ponad 100 lat. Kiedyś inowrocławscy zawodnicy byli mistrzami kraju. Dziś cieszą się, gdy wygrają jedną z walk na podrzędnej gali.

    Zdjęcie w gdańskiej gazecie z lat 30. ubiegłego wieku. Na nim kilku krępych chłopaków i podpis: „Pięściarzy Goplanji zdążyli poznać kibice w całej Polsce, bo to jeden z czołowych klubów”.

    Nie było w tym opisie ani cienia przesady. Inowrocławski klub w latach międzywojennych zaliczał się do ścisłej czołówki, a od jego pięściarzy trenerzy zaczynali ustalanie składu na mecze kadry.

    Wszystko to było zasługą jednego człowieka. Wiktor Junosza-Dąbrowski był oficerem artylerii, który służył przez 3 lata w inowrocławskiej jednostce. Z boksem zetknął się we francuskiej Sorbonie, gdzie studiował. Na Kujawach w 1921 roku założył klub, w którym trenować zaczęli późniejsi mistrzostwie kraju – Stanisław Gotowała i Kazimierz Świtek.

    To właśnie ci inowrocławscy bokserzy wzięli udział w pierwszym oficjalnym pojedynku pięściarskim organizowanym przez Polski Związek Bokserski 15 grudnia 1923 r. w cyrku przy ulicy Ordynackiej w Warszawie. Obaj zresztą wygrali swoje walki.

    Oprócz nich w klubie trenowali także Ksawery Mejnas, Edmund i Karol Cywińscy i Władysław Karolewski. W pierwszych mistrzostwach kraju złote medali zdobyli jednak tylko Świtek i Gotowała. Zwłaszcza temu drugiemu wróżono karierę, bo choć był słaby technicznie, to braki nadrabiał walecznością. Gdy pierwszy raz pojawił się na treningu, Junosza-Dąbrowski chciał go wręcz wyprosić.

    - Młodzieniec o krzywych nogach, zapadniętej piersi, przeraźliwie chudych ramionach, wystającym brzuchu i anemicznej, jakiejś martwej twarzy. Chciałem mu z początku powiedzieć, że taka pokraka nie ma nic do szukania w klubie sportowym, ale pomyślałem sobie, że ten biedny chłopak bądź co bądź zawsze trochę później umrze na gruźlicę, jeśli pogimnastykuje się przed śmiercią – wspominał Wiktor Junosza-Dąbrowski.

    To była, zdaje się, jedna z najlepszych decyzji trenera w życiu. Gotowała nieludzko trenował, nabrał mięśni i został mistrzem kraju.

    - Pozostał rozpaczliwie powolny i niezgrabny. Łaził po ringu jak żaba. Ale po dziesięciu ciosach chybionych, jeden z zadanych wyprostowaną ręką zamachowym spadał na szczękę i przeciwnik zawsze walił się na podłogę – wspominał pierwszy trener Stanisława Gotowały, który karierę zakończył już po kilku latach, a po wojnie parał się trenerką.

    Byli jednak inni. Pojawił się Bohdan Kotkowski, Paweł Lelewski oraz bracia Leon i Sylwester Zieliński. Treningom tych braci sprzeciwiał się ostro ich ojciec, który czekał podobno po każdym meczu z tęgim kijem przy wyjściu z sali.

    - Uniknąć kija papy było znacznie trudniej niż ciosu przeciwnika na ringu. Wysokim chłopakom trudno było zniknąć w tłumie – opisuje w książce o historii Goplanii Lucjan Dombek.

    O sile kujawskiego boksu świadczyć może fakt, że w 1939 r. Paweł Lelewski zdobył mistrzostwo kraju (choć reprezentował Stellę Gniezno), Sylwester Zieliński regularnie był powoływany do reprezentacji Polski, a Goplania zremisowała w meczu z mistrzem Polski Wartą Poznań 8:8.

    Co ciekawe, inowrocławski klub toczył pojedynki w teatrze miejskim. Najciekawsze oglądało ponad 500 osób, w tym międzynarodowe. Reprezentacja Sztokholmu pokonała Goplanię 13:3. Później gościła u nas też reprezentacja Berlina.

    W okresie międzywojennym silną sekcję posiadała również Cuiavia. Jej największym sukcesem był tytuł drugiego wicemistrza kraju w 1936 r. po porażce z poznańską Wartą 5:9.

    Sekcja rozpadła się, gdy niejaki Małecki, właściciel wytwórni galanteryjnej specjalnym ogłoszeniem w „Dzienniku Kujawskim” nakazał zawodnikom, aby przenieśli się do Goplanii.

    Wiadomo też, że wyjazdowe pojedynki pięściarzy z Inowrocławia przyciągały tłumy. Choćby w 1934 roku mecz w Toruniu z tamtejszym TKS sprawił, że sala kinoteatru „Mars” była wypełniona do ostatniego miejsca. Goplania przegrała wtedy 5:9, a mocno przyczyniły się do tego ciosy poniżej pasa inowrocławianina Łuczaka.

    - Często uderza tam, gdzie nie wolno, co wywołuje głośne okrzyki protestów z sali. W pewnej chwili lokuje podejrzanie nisko silny cios w żołądek Zacharkowi, który wali się na deski. Sędzia wylicza go, jednak zarządza badanie lekarskie, czy cios był zadany prawidłowo, a po chwili lekarz stwierdza, że otrzymał on uderzenie poniżej pasa – opisywała jedna z gazet.

    Po wojnie Goplania miała szansę awansować do II ligi, ale rywale okazali się silniejsi. Wtedy wyróżniającym się zawodnikiem był Włodzimierz Starybrat, a drużynę prowadzili Bohdan Kotkowski i Bernard Mrozowski.

    Poziom inowrocławskiego boksu jednak się obniżał. Ostatnim wielkim w tej dyscyplinie był Jan Walczak, który w 1959 roku został mistrzem kraju, kiedy to w finałowej walce pokonał Józefa Grudnia.

    Po zakończeniu kariery usiłował reaktywować podupadające pięściarstwo na Kujawach. Niestety, bezskutecznie. - Dzisiejsza młodzież, która trafia do bokserskich sal, nie jest tak silna psychicznie jak za moich czasów. Ale trzeba z nią rozmawiać, należy także rozmawiać z rodzicami, opiekunami, wówczas łatwiej jest o pozyskanie i przekonanie jej, że walka na pięści należy do przyjemności - wspominał Jan Walczak krótko przed śmiercią.

    Obecnie w Inowrocławiu boks uprawia kilkudziesięciu chłopaków. Nie wszyscy umiejętności zdobyte w ringu pożytkują w odpowiedni sposób. Jeden z nich jakiś czas temu był zamieszany w ciężkie pobicie pod dyskoteką. W sądzie zapewniał, że nie ma nic wspólnego z pięściarstwem.

    Jednak inowrocławscy młodzi pięściarze odnoszą sukcesy na rozmaitych galach. Szkoda jedynie, że sporty walki za sprawą tzw. freakfigtów zamieniają się powoli w kabaret, który niestety – za sprawą towarzyszących im dużych pieniędzy – przyciąga mnóstwo sportowych talentów, a ci młodzi ludzie chcą szybko zarobić pieniądze, niż żmudnie trenować zarówno mięśnie, jak i charaktery. Bo o to przecież w boksie zawsze chodziło.


    Na zdjęciach
    Zdjęcie główne: Mecz bokserski Goplania - SC Schlesien Wrocław w 1934 roku. W jasnych koszulkach inowrocławianie, którzy mecz przegrali fot. Archiwum NAC
    Cztery lata później Goplania brała udział w drużynowych mistrzostwach kraju w Poznaniu. Na zdjęciu G. Łada, Łucjan Łada, Rogowski, Marcysiak, Niemczyk, Pierard, Zieliński II, Leśniak fot. Archiwum NAC
    Jan Walczak (z lewej) przyjmuje gratulacje z okazji 25-lecia pracy trenerskiej. Z tej okazji odbył się mecz Goplania – Olimpia Poznań